Zanim przedstawię przepis, kilka słów na temat Mana'eesh, chlebowych placków pochodzących z wybrzeży wschodniej części Morza Śródziemnego. Chlebków tak charakterystycznych dla krajów arabskich, gdzie bez trudu można je kupić na ulicy. Wiele kobiet do dziś każdego dnia wypieka je dla swoich rodzin.
Przepis na te, które prezentuję, pochodzi od córki Daniela Leadera, piekarza, który opublikował go w swojej książce. Pisze on o tym, jak jego córka, pisząc pracę o konflikcie izraelsko-arabskim, podróżowała po Syrii, Libanie, Jordanii, Izraelu i Palestynie, przy okazji ucząc się, jak zrobić mana'eesh.
Przyprawę za'atar można kupić w sklepach z żywnością arabską lub zrobić ją samemu.
Mana'eesh
300 g mąki pszennej chlebowej
4 g (1 i 1/8 łyżeczki) drożdży instant
5 g (1 łyżeczka) soli morskiej
200 g wody w temp. pokojowej
110 g oliwy extra virgin plus trochę do posmarowania placków
30 g przyprawy za'atar*
Mąkę wymieszać z drożdżami i solą w misce miksera zaopatrzonego w hak do ugniatania ciasta.
Dodać wodę i oliwę. Zagniatać na średnich obrotach miksera przez około 7 minut. Nie należy robić tego dłużej - chodzi o to, by placki po upieczeniu nie były zbyt puszyste.
Przełożyć ciasto do naoliwionej miski, przykryć folią i odstawić do wyrastania na noc w lodówce (jeśli nie mamy czasu, odstawiamy w temp. pokojowej na ok. godzinę).
Ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Godzinę przed pieczeniem wyjąć ciasto z lodówki. Przełożyć je na stolnicę lekko oprószoną mąką. Podzielić je na 6 części, uformować z nich kulki. Każdą kulkę rozwałkować w placuszek. Posypać lekko mąką i ponownie przykryć folią. Poczekać godzinę, aż placuszki podwoją objętość.
Kiedy placuszki rosną, do piekarnika wstawić kamień do pieczenia i rozgrzać go do 200 st C.
Ponownie rozwałkować placuszki (powinny mieć o. 7,5 cm średnicy).
Na środku każdego placuszka zrobić wgłębienie, posmarować oliwą, posypać za'atarem.
Przełożyć na kamień i piec ok. 7 minut, aż lekko zbrązowieją. Ostudzić i podawać w temp. pokojowej.
Smacznego!
*Za'atar
2 łyżki prażonych nasion sezamu
1/4 szklanki suszonego sumaku (sumac)
2 łyżki suszonego tymianku
1 łyżeczka soli morskiej
Wszystkie składniki wymieszać. Przechowywać w małym, szczelnym pojemniku w chłodnym i suchym miejscu do 6 m-cy.
Co za miły zbieg okoliczności! kilka godzin temu oglądałam przepis na takie chlebki z za'atarem i nabrałam na nie ochoty, a tu proszę, widzę je teraz u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńmanaisz powinien chyba być większy i płaski (takie przynajmniej są w syrii i libanie), zdecydowanie bardziej przypomina podpłomyk niż chlebek
OdpowiedzUsuńŚliczne są! :))
OdpowiedzUsuńA przyprawa dość tajemnicza.
Pozdrawiam:)
Lisko, skoro jestesmy w tych regionach, to moze masz sprawdzony przepis na placki injera ?
OdpowiedzUsuńmmm,przepysznie wygladaja,uwielbiam jesc takie chlebki,rozejrze sie za ta przyprawa...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ciekawy przepis wypróbuje go na pewno
OdpowiedzUsuńwspaniale wygladaja.
OdpowiedzUsuńnie znalam tej przyprawy - dzieki za przepis :)
O, moj maz kocha! Kupujemy niestety w piekarniach, bo moj poki co jeszcze nie wyszedl jak powinien :(
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam mana'eesh :) tym bardziej że pochodzę z Jordanii :) próbowałam robić je w Polsce,bo za'taru mam bardzo dużo przywiezionego z domu,ale nigdy ciasto mi nie wychodziło takie jak ma być,najczęściej placuszki były za twarde. Wypróbuję Twój przepis,mam nadzieję że to będzie to ciasto jakie szukam.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńArabello :)))
OdpowiedzUsuńjeśli wychodziło za twarde, być może miało za mało wody? I polecam Ci mąkę typ 650, bułkową.
Możliwe że za mało wody było..dziękuję za radę i wskazówki :)
OdpowiedzUsuńAkurat mam za'tar, jeszcze z Jerozolimy przywieziony :) Zabieram się do pieczenia, zamelduję jak poszło. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńm
No i wyszły pięknie, chociaż do końca nie wierzyłem: ciasto wzięło sporo więcej mąki (musiałem użyć 550, może dlatego) niż w Twoim przepisie, a i tak wydawało się ciężkie, tłuste (od oliwy) i niemrawe. Ale jak już wyrosło, zrobiło się takie fajne, że nabrałem nadziei. Właściwie w połowie pracy zdecydowałem, że robię nie mana'eesh tylko pitę ;) więc nie rozwałkowywałem ponownie i nie robiłem wgłębienia (ale za'tarem kompromisowo posypałem ;) ). Bułeczki wyszły lekkie i naprawdę sympatyczne. Dzięki za ten przepis!
OdpowiedzUsuńPS. Lisko, a masz pojęcie jak to zrobić, żeby pita miała tę słynną kieszonkę? ;) Jak oni to robią? Czary?
że się jeszcze pochwalę i już przestaję spamować ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/photo.php?pid=9044858&l=1401d27eb3&id=800854837
Piękne!
OdpowiedzUsuńMichał, mi kieszonki w pitach wychodzą zawsze. Jak je piekę to one po prostu puchną i w środku powstaje pusta przestrzeń między dwoma warstwami ciasta. Korzystam z przepisu z ksiązki May S. Bsisu "Kuchnia arabska".
OdpowiedzUsuńPyszne są! Mieszkam obecnie w Izraelu i czasem je kupuję.Dziękuję za przepis. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Lula Lu: Ha, a ja mam tę książkę na półce, chyba jeszcze dziś spróbuję :) Dzięki za odpowiedź - gdy robiłem według przepisu Liski na mana'eesh, wyszły mi po prostu płaskie, pyszne buły, bez kieszonki. Ale będę walczył dalej :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmk